Six of Crows



No Mourners. No Funerals.  
        Dostałam ową książkę pod choinkę i od razu wzięłam się za czytanie. Skończyłam ją niedawno ze względu na sesję i ogólny brak czasu. Na początku Szóstka Wron nie wciągnęła mnie praktycznie wcale - byłam wręcz załamana, ponieważ po przejrzeniu zagranicznych opinii wydała mi się książka na 2 góra 3 noce. Wiecie czemu odczułam, że jej jednak nie dokończę? Ponieważ nie wiedziałam o co chodzi. Pierwszy rozdział i już podział na bohaterów - spoko lubię takie klimaty, ale pod warunkiem, że jest chociaż trochę wyjaśniony plot. Odłożyłam ją na półkę z cichą nadzieją, że może do niej wrócę. Tak też zrobiłam. Czytanie szło mi na początku bardzo wolno, nie mogłam zapamiętać bohaterów (zwłaszcza kto był po czyjej stronie), wszystko mi się mieszało. Trwało to dość długo jak na możliwości tej książki. Po jakichś 100 stronach, zrozumiawszy w końcu fabułę, NIE MOGŁAM SIĘ OD NIEJ ODERWAĆ. SW jest wypełniona humorem, zwrotami akcji oraz platoniczną miłością niektórych bohaterów. Dodatkowo dwie (!!!) mapy, które idealnie wpasowują się w klimat okładki i koloru brzegów stron. Fajnie, że MAG postawił na oryginalną okładkę i nie zmienił nic jeżeli chodzi o design. Dodatek wstążeczki jako zakładki skradł moje serce. Niewiele jest wydawnictw oraz generalnie autorów (bynajmniej ja spotkałam się z 3 książkami ze wstążką), którzy decydują się na taką zakładkę. Według mnie strzał w 10! Książka z zewnątrz idealna - czarne strony to jest to (mimo, że mi się wytarły). Jedyny mankament to chyba twarda oprawa. Nie lubię twardych okładek ze względu na ich cenę, ale zdaję sobie sprawę, że w przypadku SW inna okładka by nie pasowała. 
        Wreszcie dostrzegłam, dlaczego wszyscy mówili, że jest ona książką idealną. Osobiście nie czytałam poprzedniej serii, ale patrząc na opinie SW przewyższa wszystko. Nie tyle co nie mogłam się od niej odciągnąć, co nie chciałam jej kończyć. Wszystkie postacie zaczęły nabierać sensu, gdy autorka postanowiła opisać ich przeszłość. Do tego doszło shippowanie bohaterów (dosłownie wszystkich). 
Jer molle pe oonet. Enel mörd je nej afva trohem verret.
I have been made to protect you. Only in death will I be kept from this oath.
        Matthias i Nina. On drüskelle, ona grisha - niby nie powinni ze sobą przebywać w jednym pomieszczeniu, a jednak coś między nimi zaiskrzyło. Może nie powinnam używać określenia powercouple, ale tak właśnie ich widzę. Są oni moimi pierwszymi bohaterami książkowymi, o których czytam fanfiction. Kiedy czytałam scenę przy ognisku nie mogłam się powstrzymać od zerkania na dół strony, żeby zobaczyć czy wydarzyło się coś więcej. Pocałunku wyczekuję aż do dzisiaj. Ich rodzaj związku jest tak skomplikowany, że jedynie po przeczytaniu całej książki można go zrozumieć. Jest on również slowburnem a to kocham najbardziej we wszystkich OTP. 
She'd laughed, and if he could have bottled the sound and gotten drunk on it every night, he would have. It terrified him.
        Kaz i Inej. Nigdy nie pomyślałabym, że Kaz pragnie czegoś więcej. Kiedy Inej przyznała, że darzy go czymś więcej niż braterską miłością, wcale się nie zdziwiłam. Sądziłam na początku, że będzie to coś na rodzaj crush'a - ona będzie się w nim po cichutku podkochiwać, a on będzie ją traktował jak przyjaciółkę (tak, wierzyłam w mocny friendzone w ich przypadku). Żałujcie, że nie widzieliście mojej miny kiedy przeczytałam to "Ciebie Inej". Miałam na twarzy największego banana w historii twarzowych bananów. KAZ BREKKER I INEJ GHAFA TO CANON. Nawet teraz czytając to co właśnie napisałam chce mi się płakać. Oczywiście, jak to zawsze bywa z pairingami wszystko musi się zepsuć. Mówię tutaj o zakończeniu, które złamało moje serce na milion kawałków. Ale o tym musicie przeczytać sami ;)

        Przy kolejnym shippie nie mam cytatu, ponieważ nie wiem czy autorka planowała stworzyć z nich parę. Wydaję mi się, że tylko ja ich ze sobą połączyłam i widziałam ich znajomość jako coś więcej. Jesper i Wylan. Na samym początku nie zwracałam na nich ani trochę uwagi. Byli po prostu kolejnymi pionkami w grze Kaza. Kiedy przyszły ostatnie rozdziały i ich przyjaźń zaczęła grać większą rolę, włączył mi się tryb fangirl i nie mogłam się doczekać, aż coś się miedzy nimi zacznie dziać. Oczywiście nic się nie wydarzyło (może oprócz zazdrości Jespera i tęsknoty za Wylanem, kiedy ten nagle zniknął). Pewnie dlatego, że to tylko wytwór mojej wyobraźni. Postaram się żyć z tą myślą do premiery drugiej części.

        Co do książki ogólnie - żałuję, że tak wcześnie się poddałam. Możliwe, że za szybko chciałam ją przeczytać. Przyczyniło się to do utracenia wiary w możliwości autorki i jej książki. Nadal nie znam niektórych informacji na temat bohaterów (np. ile lat ma Kaz albo kim byli ci ludzie na samym początku), ale na pewno mogę doczytać to w internecie. Wydaję mi się też, że musiałabym sięgnąć po jej wcześniejsze dzieła, żeby wszystko dokładnie zrozumieć. Nie odbiera to jednak uroku ani żandego punktu z oceny Szóstki Wron. Ciągle uważam, że zasługuje ona na 6/5 za fabułę, napięcie rosnące z rozdziału na rozdział oraz cudowne wydanie 💖 Gorąco was zachęcam do sięgnięcia po książeczkę! Polecam w 100% każdemu kto lubi fantastykę z odrobiną dramy i akcji :D
Szóstko Wron macie u mnie 6!

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.